Krytyka transformacji część 2


Krytyka transformacji część 2

Jak się okazuje problematyka krytyki transformacji budzi wyjątkowo spore zainteresowanie. Wynika to zapewne z tego, że solidarni bardzo lubią kiedy wytyka im się błędy, a już w szczególności wtedy gdy mają one charakter kryminogenny o ogólnopaństwowej skali.Znakomita większość bywalców internetu to prawicowa młódź i zasłużone w antykomunistycznym boju stare repy podejrzanego autoramentu,wywodzące swoje korzenie z judzenia w okresie wypadków październikowych, czerwcowych,marcowych, i pozostałych miesięcy polskiego kalendarza.

Nikt zresztą, co jest zrozumiałym, nie jest zachwyconym kiedy mu się wytyka ignorancję i działanie na szkodę własnego narodu. Co bardziej wybitni i przyzwoici członkowie ruchu solidarnościowego odcięli się od niego i jego skutków w zdecydowany sposób oraz przeprosili za jego dramatyczne skutki społeczne. Dotyczy to dla przykładu Kuronia oraz Modzelewskiego a także wielu innych szczególnie tych o robotniczej proweniencji działaczy,którzy post factum zapewniali,że szkoda, iż im Pan Bóg nie obciął tych dwóch palców jakie ekstatycznie unosili w kształcie litery V.

Co bardziej odważni twierdzą, że w tym kontestującym ruchu leżących na dachach zabrakło wielkich indywidualności,wizjonerów potrafiących wskazać kierunki rozwoju społeczeństwa polskiego i wziąć odpowiedzialność za jego wdrażanie.Na jego czele ulokowały się anarchiczno-awanturnicze miernoty,których jedynym i podstawowym celem integrującym wokól „S” było tzw.dopieprzanie komunie.Chodziło im o obalenie systemu czyli tzw.komuny,jak to oni naukowo objaśniali, której w Polsce nigdy nie było. Świadczy to o głupocie i zakłamaniu przywódców tego ruchu wpisujących się w inicjację całego łańcuszka kolorowych,amerykańskich rewolucji. Wielu z tych bohaterów poszło ostatecznie na przysłowiowy i rzeczywisty bruk uruchamiając mechanizmy politycznego wywłaszczania klasy robotniczejoraz pozostałej czerwonej hołoty

O ile takie zafascynowanie jest zrozumiałe u robotniczej braci, o tyle nie można przyjąć podobnych zachowań u kadry naukowej stanowiącej intelektualne zaplecze doradców solidaności stanowiących drugi rzut opozycji oraz rzeczywistą bazę nowego ładu politycznego. Oni nie mieli prawa nie rozumieć konsekwencji rozwijanej przez siebie rewolty,bazując na swojej wiedzy teoretycznej. Oni powinni byli doskonale znać konsekwencje polityczne, społeczne i gospodarcze nakręcanej przez siebie zawieruchy geopolitycznej, która zaowocowała niesamowitą dominacją USA na świecie oraz wzrostem krwawych konfliktów militarnych na drodze przejmowania źródeł energii światowej przez to Imperium Dobra.

Wracając do spraw polskich efekt radosnej twórczości był taki ,że po objęciu władzy przez „S” i jej zagranicznych zauszników w latach 1990-2005 zlikwidowano 5 milionów miejsc pracy przy jednoczesnym zwiększeniu się ludności w wieku produkcyjnym o 2 miliony osób.W rezultacie połowa osób w wieku produkcyjnym znalazła się na marginesie życia społecznego i została pozbawiona pracy i źródeł utrzymania.

W efekcie solidarni osiągnęli najgorsze wyniki plasujące nas w ogonie krajów OECD.Bezrobocie długotrwałe wyniosło 11%. Bezrobocie wśród młodzieży osiągnęło poziom 40%.Zasiłki dla bezrobotnych stanowiły niespotykanie niski pułap. Spożycie mięsa w PRL-u wynosiło 80 kg na osobę, zaś solidarność dała obywatelowi zaledwie 40 kg mięsa. Te wybrane wskaźniki są miarą zła jakie wyrządzono narodowi a nie jakiejś tam abstrakcyjnej „komunie”, której nigdy w naszym kraju nie było.

Mazowiecki to postać,w propagandowym ujęciu, dobrotliwego wujka,co to trochę postęka,pogaworzy i niekiedy zaniemoże na trybunie. Nie można jednak zaprzeczyć, że to od niego jako „pierwszego niekomunistycznego premiera” zaczął się ten właśnie wielki bajzel. I wypada w tym miejscu zaakcentować, że Mazowiecki był wiodącym aktywistą kościoła Katolickiego. To właśnie Wojtyła i Glemp wywindowali na Premiera postać powolną KK i realizującą jego polityczne interesy w poprzek oczekiwaniom społecznym. To właśnie z kościelnych katakumb wyrósł ruch, który uderzył w socjalizm i ostatecznie w życie robotnika,sprowadzając go do właściwej pozycji na kolanach.

Mazowiecki i Kowalik to dwaj przyjaciele polityczni wspólnie ponoszący odpowiedzialność za to co się stało w Polsce. Przy czym Mazowiecki wszystko to widzi w świetle jupiterów i propagandy solidarnego sukcesu. Natomiast Kowalik ma odwagę spojrzeć z dystansu i krytycznie wobec tego co stworzyli dwaj przyjaciele z politycznego boiska. Przy okazji warto wspomnieć, że oprócz solidarnych i KK istniała trzecia siła polityczna, która nadawała ton grze w strajkowych zmaganiach. Była to Służba Bezpieczeństwa, która przeniknęła praktycznie cały ruch solidarnych na rzecz realizacji własnych zadań. I w tym znaczeniu ludzie „S” byli instrumentami w grze SB i KK. Biorąc pod uwagę, że w znakomitej mierze, jak dowiodła lustracja, aparat kościelny pracował na potrzeby SB.

Z tego wszystkiego można wyprowadzić wręcz paradoksalny wniosek,że to SB kierowała procesami zachodzącymi w „S”. To ona dyktowała warunki zmian przy okrągłym stole.Dzięki jej poczynanion wykluczono skrajną prawicę od udziału w podziale władzy. Jestem głęboko przekonany, że SB nie tylko decydowała o włączaniu personalnym ludzi podziemia do rządu solidarnych, zapewne określała ona także nowy garnitur polityków z trzeciego rzutu lewicy. Zatem to Kiszczak, do obecnej chwili pociągający za ukryte sznureczki, musiał pospołu z Jaruzelskim naonczas decydować o liberalnym kierunku zmian. Niesposób by nikomu nieznany Balcerowicz z Instytutu Marksizmu i Leninizmu mógł się przypadkiem znaleźć w centrum zmian ustrojowych Polski. Tam musiał być swój człowiek. I to on określał kierunek zmian zgodnie z oczekiwaniami swoich promotorów.

Sam Mazowiecki po 10 latach transformacji ponoć powiedział:”Gdybym wiedział,że bezrobocie wzrośnie do 19 % to długo bym się zastanawiał nad decyzjami o transformacji gospodarczej”. To stwierdzenie w jednoznaczny sposób świadczy o tym, że Mazowiecki podjął węzłowe decyzje dla kierunków transformacji Polski. Świadczy to także o tym, że nie wiedział on co robi lub ukrywa swoje niekompetencje chcąc uniknąć odpowiedzialności za spowodowanie polskiej katastrofy. I ja jestem skłonny uwierzyć tym słowom Mazowieckiego.

Jeżeli uznamy, że Mazowiecki był człowiekiem KK a Balcerowicz sił postpezetpeerowskich,to zauważymy, iż Mazowiecki nie był żadną miarą zagrożonym z jakiejkolwiek strony.Natomiast Balcerowicz był potrójnie zagrożony. Atakowany był przez własną bazę za zdradziecką transformację, atakowany był przez społeczeństwo za szokową metodologię wdrażania kapitalizmu i po trzecie musiał umykać przed prawicowymi siłami do UE ,by uniknąć ich zemsty politycznej. To wszystko moim zdaniem bardziej wskazuje na Balcerowicza jako głównego oskarżonego aniżeli Mazowieckiego, któremu jako ekonomista mógł wciskać wygodne dla siebie ciemnoty. Nie zwalnia to oczywiście Mazowieckiego z kierowniczej i władczej odpowiedzialności jako Premiera rządu.

To tyle rozważań w części 2 krytyki transformacji,którą wypada kontynuować w trzecim podejściu by pogłębiać i poszerzać wiedzę solidarnych ignorantów i niszczycieli, którym się mylnie wydaje, iż zasługują na na rydwany uroczyste i surmy złote. A to dlatego, że najdzielniej biją solidarni króle w demokratyczne struny, a najgęściej giną czerwone chłopy i lud się kładzie pokotem niczym snopy. Jest to typowy rachunek historyczny jaki naród płaci za utrzymywanie swych zdradzieckich i sprzedajnych elit.

1 thoughts on “Krytyka transformacji część 2

  1. Panie Zygfrydzie, dziękuję Panu za te wspaniałe artykuły – pański blog jest po prostu cudowny. Z niecierpliwością czekam na dalsze Pana przemyślenia.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.